21 czerwca 2014

Stara sala transmutacji

                 Drogi czytelniku zanim zaczniesz czytać odsyłam Cię do zakładki Zanim zaczniesz czytać! A jako, że pewnie nie chce Ci się tego robić (mi by się nie chciało...), wyjaśnię w czym rzecz. Ostrzegałem, że na tym blogu pojawią się treści odważne, tak też będzie z tym rozdziałem. Jeżeli nie czujesz się na silach, nie popierasz tego co ja tu publikuję, proszę odpuść sobie czytanie tego rozdziału, bo nie chcę byś czuł się źle. 
*** 
                Grubo mi się oberwało za to co wydarzyło się w Hogsmeade. Rogacz, Łapa i Glizdogon mieli do mnie pretensje o to, że nic im nie powiedziałem o Mary. Chociaż w sumie nie było co opowiadać. Dorcas była na mnie zła o to, że postanowiłem znieważyć jej przyjaciółkę, ale najgorsze było to, że Ann następnego dnia znowu zaczęła się do mnie przystawiać i była w tym jeszcze bardziej nachalna. Miałem jej naprawdę dość! Te jej niby przypadkowe zbliżenia były nie do zniesienia. Tym bardziej gdy robiła to przy Mary, z którą ostatnio częściej rozmawiałem.
- W sumie dlaczego nie dasz jej szansy? – spytał mnie kiedyś Łapa, gdy siedzieliśmy w naszym dormitorium. – Tylko nie wciskaj mi kolejnego kitu na temat twoich problemów.
- Nie o to chodzi… Nie lubię jej i tyle. Wkurza mnie i niedobrze mi się robi jak się do mnie przystawia.- westchnąłem znudzony.
- No ale daj spokój… Możesz sobie użyć na niej! – zauważył Black.
- Właśnie! – zgodził się z nim James.- Jest ładna, zgrabna, no i kurcze… podnieca połowę Hogwartu! Puknąłbyś ją raz czy dwa i po sprawie.
- Serio myślisz, że jestem taki? –spytałem, patrząc na niego sceptycznie. – Poza tym nawet jeżelibym to zrobił to nie byłoby dobrze. Lily to nasza przyjaciółka i twoja dziewczyna, James… Niestety przyjaźni się również z Ann, gdybym ją wykorzystał Lil byłaby w nieciekawej sytuacji.
- Jesteś zbyt świątobliwy… Ann lata na prawo i lewo, ciągle komuś daje dupy, więc jakbyś się z nią zabawił przez jedną noc nic by się nie stało. – zauważył Peter, szokując nas tą wypowiedzią.
                Muszę się przyznać, że przez chwilę rozważałem taką opcję, ale nie byłbym sobą gdybym tak postąpił. Pamiętam, że tego dnia jeszcze długo rozmawialiśmy na temat Ann i Mary. Chłopacy jednogłośnie stwierdzili, że wybraliby tą drugą, co w sumie mnie usatysfakcjonowało. Wymieniłem z McDonald również kilka notatek. Nie zawsze przesyłaliśmy sobie listy, często podkładaliśmy sobie karteczki z krótkimi informacjami. W końcu po długich rozmyślaniach zaprosiłem ją na spotkanie. Umówiliśmy się w sali transmutacji o dwudziestej drugiej w najbliższy piątek. Więc gdy chłopacy siedzieli razem z dziewczynami w Pokoju Wspólnym ja stroiłem się przed lustrem. Pierwszy raz chyba tak zależało mi na wyglądzie. Założyłem beżowe spodnie, które kupiłem z dziewczynami, a także niebieską koszule, której rękawy podwinąłem. Wsunąłem na nogi buty i wyjąłem z kufra Rogacza pelerynę-niewidkę. Tłumaczyłem to tym, że gdyby wiedział gdzie idę z pewnością by mi ją pożyczył. Przejrzałem się jeszcze w lustrze i poprawiłem moją przydługawą grzywkę. Zbiegając po krętych schodach, zniknąłem pod peleryną. Zauważyłem moich przyjaciół, miałem wrażenie, że Lil znowu nie dogaduje się z Rogaczem, a przy okazji nie było z nimi Clark. Wyszedłem przez dziurę w ścianie i ruszyłem w stronę sali od transmutacji. Kiedy już byłem blisko, usłyszałem podniesione głosy.
- Odwal się od niego małolato! – rozpoznałem głos Ann, który nie był już taki uroczy jak wtedy gdy się do mnie zwracała.
- Oho… małolato! Pamiętaj, że jestem tylko rok młodsza od ciebie. – odpowiedziała spokojnie Mary. – Poza tym nie wiem o co ci chodzi…
- Jak to nie wiesz? Masz zostawić mojego Remusa w spokoju. – powiedziała wyjątkowo piskliwie.
- Od kiedy on jest twój? – prychnęła Mary, a ja z zadowoleniem zauważyłem, że McDonald dobrze sobie radzi. Udałem się więc do umówionego miejsca. Było tam ciemno. Machnięciem różdżki odsunąłem wszystkie ławki na bok. Cieszyłem się, że McGonagall postanowiła zmienić salę zajęć i swój gabinet, ponieważ nie było możliwość, żeby ktoś nas przyłapał. Wyczarowałem kilka poduszek i koc, żeby było nam wygodnie i schowałem się w cieniu. Czekałem na nią jakieś dziesięć minut, kiedy weszła do środka. Rozejrzała się niepewnie po pomieszczeniu, a ja zostając ciągle w cieniu odezwałem się:
- Nie lubię gdy ktoś karze mi czekać.
- Na to co dobre trzeba czekać. – odpowiedziała z delikatnym uśmiechem. Po raz kolejny machnąłem różdżką i wszystkie świece w sali rozjaśniły pomieszczenie. – Witaj przystojniaku!
- Witaj ślicznotko. – mruknąłem zmysłowo i przyjrzałem się jej. Miała na sobie skąpą sukienkę, niezbyt elegancką, taką zwyczajną, ale wyglądała w niej zjawiskowo.
- Co dla nas zaplanowałeś? – spytała, a ja wzruszyłem ramionami.
- Ja muszę ci wystarczyć. – stwierdziłem rozkładając ramiona, a ona podeszła do mnie kręcąc biodrami.
- Będę zachwycona. – oznajmiła i wpiła się w moje usta, zarzucając ręce na szyję. Bez oporów złapałem ją za pośladki. Wiedziałem, że jeżeli nie chciałaby czegoś, powiedziałaby mi o tym. Zacząłem ugniatać jej tyłek, najpierw delikatnie, a wraz z tym jak nasze pocałunki stawały się bardziej łapczywe, mocniej. Mary wyplątała dłonie z moich włosów i zaczęła sprawnie rozpinać guziki mojej koszuli. Nie pozostawałem jej dłużny i odszukałem zamek jej sukienki, który błyskawicznie odpiąłem. W chwilę później Mary została w samej bieliźnie. Oderwaliśmy się od siebie, dysząc ciężko. Zrzuciłem swoją koszulę i przyjrzałem się jej krągłością. Miała niewielki biust, który tkwił uwięziony w czarnym koronkowym staniczku, a jej krągłe pośladki, które przed chwilą z takim namaszczeniem masował, były zupełnie odkryte gdyż miała na sobie stringi z tego samego materiału. Widziałem wyraz zdziwienia na jej twarzy gdy zauważyła moje blizny. – Czyżbyś był niegrzecznym chłopcem?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. – mruknąłem i pocałowałem ją w szyję. Mary pchnęła mnie na poduszki, które wcześniej wyczarowałem. Upadła na mnie i znowu zaczęliśmy się całować, tym razem już bez zbędnych ceregieli. Nie chcąc być uległym przewróciłem ją tak, że to ja byłem na górze. Jednym sprawnym ruchem odpiąłem jej stanik i rzuciłem w kąt sali. Oderwałem się od jej słodkich ust i zacząłem ją całować po całym ciele. Wpierw po szczęce i szyi, potem po obojczykach, aż w końcu dotarłem do jej piersi. Średniej wielkości, jędrne i takie idealne, jakby stworzone były dla moich rąk. Zacząłem je ugniatać, ssąc jeden z sutków. Z satysfakcją stwierdziłem, że dziewczyna cicho jęczy pod wpływem moich pieszczot. Bawiliśmy się tak jeszcze przez pewien czas, Mary dyszała coraz głośniej, a jej oddech był coraz płytszy. W pewnym momencie Mary wypełzła spode mnie i usiadła na mnie okrakiem. Przylgnęła do mnie, czułem jak jej piersi rozgniatają się o moją klatkę piersiową, było to nad wyraz przyjemne uczucie. Podniosła się i zaczęła miarowo ruszać biodrami, wzdychać, jęczeć, a ja czułem jak uwierają mnie spodnie. Nie wiedziałem na ile sobie mogę pozwolić, ale w takich chwilach postąpiłem jak typowy mężczyzna. Nie myślałem głową lecz moim kutasem. Ściągnąłem szybko spodnie i bokserki, to samo zrobiłem ze stringami Mary, która w żaden sposób się nie opierała. Wyciągnąłem z kieszeni prezerwatywę i zręcznym ruchem ją założyłem. McDonald była już gotowa. Delikatnie rozłożyłem jej nogi by chwile później zanurzyć się w niej. Na początku spotkałem pewien opór, co świadczyło o jej dziewictwie, którego po chwili już nie było. Zacząłem się miarowo poruszać czując coraz większą rozkosz, tak jak Mary, która jęczała cicho, chwytając kurczowo poduszkę. Przyśpieszyłem, czując jak oplata mnie ciasno nogami. Dyszeliśmy coraz ciężej, pot z naszych ciał mieszał się ze słodkimi całunkami, pieściłem jej jędrne piersi, poruszając się miarowo w przód i w tym, dając i sobie, i jej nieziemską rozkosz. W pewnym momencie muszelka Mary zacisnęła się mocno na moim kutasie, wbijając paznokcie w moje plecy, co natychmiastowy skończyło się moim spełnieniem.

- Panie prefekcie, ja poproszę o jakiś szlaban z tobą… - wysapała, wtulając się w mnie. Byliśmy tak zmęczeni i spełnieni, że nie zauważyliśmy jakiegoś ruchu przy drzwiach.

2 komentarze:

  1. Lupin, Lupin, Lupin... Co ja mam z tobą począć? Kiedy przeczytałam wstęp nie wiedziałam czy chcę przeczytać ten rozdział, do tej pory nie wiem czy chciałam to zrobić. Pewnie domyślasz się, że chodzi o ostateczną, kluczową scenę? Nie ukrywam jest to ogromnie odważne posuniecie. Kiedy zaczęłam to czyta, poczułam się lekko zniesmaczona, ale ze względu, że ty to napisałeś, przemogłam się i przeczytałam do końca. Teraz mogę w sumie stwierdzić, że jest to tak niesmacznie jak myślałam. Było to najnormalniej w świecie ludzkie. A zaciekawiłeś mnie ostatnim zdaniem i chcę poznać ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę nieźle. I, przede wszystkim, podziwiam Twoją odwagę. Niewielu bloggerów decyduje się na chociażby wspomnienie o seksie, a tutaj jest cały opis.
    Zgadzam się z Alohomorą Tej. To jest ludzkie. Dodam też, że normalne. Jedyne do czego mogę mieć zastrzeżenia to nieco zbyt wulgarne słownictwo, ale ostrzegałeś więc się nie czepiam.
    Mam tylko nadzieję, że nie każesz czkam z wyjaśnieniem tej sytuacji zbyt długo.
    Pozdrawiam
    PS. Zapraszam do siebie, jeżeli Cię to ciekawi [z-pamietnika-lupina.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń